Kniga-Online.club
» » » » Тарас Бурмистров - Россия и Запад (Антология русской поэзии)

Тарас Бурмистров - Россия и Запад (Антология русской поэзии)

Читать бесплатно Тарас Бурмистров - Россия и Запад (Антология русской поэзии). Жанр: Русская классическая проза издательство неизвестно, год 2004. Так же читаем полные версии (весь текст) онлайн без регистрации и SMS на сайте kniga-online.club или прочесть краткое содержание, предисловие (аннотацию), описание и ознакомиться с отзывами (комментариями) о произведении.
Перейти на страницу:

И дух высокий византийства

От русской Церкви отлетал,

Когда приневская столица,

Забыв величие свое,

Как опьяневшая блудница,

Не знала, кто берет ее,

Мне голос был. Он звал утешно,

Он говорил: "Иди сюда,

Оставь свой край глухой и грешный,

Оставь Россию навсегда.

Я кровь от рук твоих отмою,

Из сердца выну черный стыд,

Я новым именем покрою

Боль поражений и обид".

Но равнодушно и спокойно

Руками я замкнула слух,

Чтоб этой речью недостойной

Не осквернился скорбный дух.

Осень 1917

О. Э. Мандельштам

68

На страшной высоте блуждающий огонь,

Но разве так звезда мерцает?

Прозрачная звезда, блуждающий огонь,

Твой брат, Петрополь, умирает.

На страшной высоте земные сны горят,

Зеленая звезда мерцает.

О, если ты звезда - воде и небу брат,

Твой брат, Петрополь, умирает.

Чудовищный корабль на страшной высоте

Несется, крылья расправляет

Зеленая звезда, в прекрасной нищете

Твой брат, Петрополь, умирает.

Прозрачная весна над черною Невой

Сломалась. Воск бессмертья тает.

О, если ты звезда - Петрополь, город твой

Твой брат, Петрополь, умирает.

1918

А. А. Блок

69. СКИФЫ

Панмонголизм! Хоть имя дико,

Но мне ласкает слух оно.

Владимир Соловьев

Мильоны вас. Нас - тьмы, и тьмы, и тьмы.

Попробуйте, сразитесь, с нами!

Да, скифы - мы! Да, азиаты - мы,

С раскосыми и жадными очами!

Для вас века, для нас - единый час.

Мы, как послушные холопы,

Держали щит меж двух враждебных рас

Монголов и Европы!

Века, века ваш старый горн ковал

И заглушал грома лавины,

И дикой сказкой был для вас провал

И Лиссабона, и Мессины!

Вы сотни лет глядели на Восток,

Копя и плавя наши перлы,

И вы, глумясь, считали только срок,

Когда наставить пушек жерла!

Вот - срок настал. Крылами бьет беда,

И каждый день обиды множит,

И день придет - не будет и следа

От ваших Пестумов, быть может!

О, старый мир! Пока ты не погиб,

Пока томишься мукой сладкой,

Остановись, премудрый, как Эдип,

Пред Сфинксом с древнею загадкой!

Россия - Сфинкс. Ликуя и скорбя,

И обливаясь черной кровью,

Она глядит, глядит, глядит в тебя,

И с ненавистью, и с любовью!..

Да, так любить, как любит наша кровь,

Никто из вас давно не любит!

Забыли вы, что в мире есть любовь,

Которая и жжет, и губит!

Мы любим все - и жар холодных числ,

И дар Божественных видений,

Нам внятно все - и острый галльский смысл,

И сумрачный германский гений...

Мы помним все - парижских улиц ад,

И веницьянские прохлады,

Лимонных рощ далекий аромат,

И Кельна дымные громады...

Мы любим плоть - и вкус ее, и цвет,

И душный, смертный плоти запах...

Виновны ль мы, коль хрустнет ваш скелет

В тяжелых, нежных наших лапах?

Привыкли мы, хватая под уздцы

Играющих коней ретивых,

Ломать коням тяжелые крестцы,

И усмирять рабынь строптивых...

Придите к нам! От ужасов войны

Придите в мирные объятья!

Пока не поздно - старый меч в ножны,

Товарищи! Мы станем - братья!

А если нет - нам нечего терять,

И нам доступно вероломство!

Века, века - вас будет проклинать

Больное позднее потомство!

Мы широко по дебрям и лесам

Перед Европою пригожей

Расступимся! Мы обернемся к вам

Своею азиатской рожей!

Идите все, идите на Урал!

Мы очищаем место бою

Стальных машин, где дышит интеграл,

С монгольской дикою ордою!

Но сами мы - отныне вам не щит,

Отныне в бой не вступим сами,

Мы поглядим, как смертный бой кипит,

Своими узкими глазами.

Не сдвинемся, когда свирепый гунн

В карманах трупов будет шарить,

Жечь города, и в церковь гнать табун,

И мясо белых братьев жарить!..

В последний раз - опомнись, старый мир!

На братский пир труда и мира,

В последний раз на светлый братский пир

Сзывает варварская лира!

30 января 1918

А. А. Ахматова

70

Чем хуже этот век предшествующих? Разве

Тем, что в чаду печалей и тревог

Он к самой черной прикоснулся язве,

Но исцелить ее не мог.

Еще на западе земное солнце светит

И кровли городов в его лучах блестят,

А здесь уж белая дома крестами метит

И кличет воронов, и вороны летят.

11 января 1920

ДОПОЛНЕНИЯ

ADAM MICKIEWICZ

DZIADOW CZESCI III USTEP

DROGA DO ROSJI

Po sniegu, coraz ku dzikszej krainie

Leci kibitka jako wiatr w pustynie;

I oczy moje jako dwa sokoly

Nad oceanem nieprzejrzanym kraza,

Porwane burza, do ladu nie zdaza

A widza obce pod soba zywioly,

Nie maja kedy spoczac, skrzydla zwinac,

W dol patrza, czujac, ze tam musza zginac.

Oko nie spotka ni miasta, ni gory,

Zadnych pomnikow ludzi ni natury;

Ziemia tak pusta, tak nie zaludniona,

Jak gdyby wczora wieczorem stworzona.

A przeciez nieraz mamut z tych ziem wstaje,

Zeglarz przybyly z falami potopu,

I mowa obca moskiewskiemu chlopu

Glosi, ze dawno stworzone te kraje

I w czasach wielkiej Noego zeglugi

Lad ten handlowal z azyjskimi smugi;

A przeciez nieraz ksiazka ukradziona

Lub gwaltem wzieta, przybywszy z zachodu,

Mowi, ze ziemia ta nie zaludniona

Juz niejednego jest matka narodu.

Lecz nurt potopu szedl przez te plaszczyzny,

Nie zostawiwszy drog swojego rycia,

I hordy ludow wyszly z tej ojczyzny,

Nie zostawiwszy siadow swego zycia;

I gdzies daleko na alpejskiej skale

Slad zostawily stad przybyle fale,

I jeszcze dalej, na Rzymu pomnikach,

O stad przybylych mowia rozbojnikach.

Kraina pusta, biala i otwarta

Jak zgotowana do pisania karta.

Czyz na niej pisac bedzie palec Boski,

I ludzi dobrych uzywszy za gloski,

Czyliz tu skrysli prawde swietej wiary,

Ze milosc rzadzi plemieniem czlowieczem,

Ze trofeami swiata sa: ofiary?

Czyli tez Boga nieprzyjaciel stary

Przyjdzie i w ksiedze tej wyryje mieczem,

Ze rod czlowieczy ma byc w wiezy kuty,

Ze trofeami ludzkosci sa: knuty?

Po polach bialych, pustych wiatr szaleje,

Bryly zamieci odrywa i ciska,

Lecz morze sniegow wzdete nie czernieje,

Wyzwane wichrem powstaje z lozyska

I znowu, jakby nagle skamieniale,

Pada ogromne, jednostajne, biale.

Czasem ogromny huragan wylata

Prosto z biegunow; niewstrzymany w biegu

Az do Euxinu rownine zamiata,

Po calej drodze miecac chmury sniegu;

Czesto podrozne kibitki zakopie,

Jak symuni blednych Libow przy Kanopie.

Powierzchnie bialych, jednostajnych sniegow

Gdzieniegdzie sciany czarniawe przebodly

I stercza na ksztalt wysp i ladu brzegow:

To sa polnocne swierki, sosny, jodly.

Gdzieniegdzie drzewa siekiera zrabane,

Odarte i w stos zlozone poziomy,

Tworza ksztalt dziwny, jakby dach i sciane,

I ludzi kryja, i zowia sie: domy.

Dalej tych stosow rzucone tysiace

Na wielkim polu, wszystkie jednej miary:

Jak kitki czapek dma z kominow pary,

Jak ladownice okienka blyszczace;

Tam domy rzedem szykowane w pary,

Tam czworobokiem, tam ksztaltnym obwodem;

I taki domow pulk zowie sie: grodem.

Spotykam ludzi - z rozroslymi barki,

Z piersia szeroka, z otylymi karki;

Jako zwierzeta i drzewa polnocy

Pelni czerstwosci i zdrowia, i mocy.

Lecz twarz kazdego jest jak ich kraina,

Pusta, otwarta i dzika rownina;

I z ich serc, jako z wulkanow podziemnych,

Jeszcze nie przeszedl ogien az do twarzy,

Ani sie w ustach rozognionych zarzy,

Ani zastyga w czola zmarszczkach ciemnych

Jak w twarzach ludzi wschodu i zachodu,

Przez ktore przeszlo tyle po kolei

Podan i zdarzen, zalow i nadziei,

Ze kazda twarz jest pomnikiem narodu.

Tu oczy ludzi, jak miasta tej ziemi,

Wielkie i czyste - iynigdy zgielk duszy

Niezwyklym rzutem zrenic nie poruszy,

Nigdy ich dluga zalosc nie zaciemi;

Z daleka patrzac - wspaniale, przecudne,

Wszedlszy do srodka - puste i bezludne.

Cialo tych ludzi jak gruba tkanica,

W ktorej zimuje dusza gasiennica,

Nim sobie piersi do lotu wyrobi,

Skrzydla wyprzedzic, wytcze i ozdobi;

Ale gdy slonce wolnosci zaswieci,

Jakiz z powloki tej owad wyleci?

Czy motyl jasny wzniesie sie nad ziemie,

Czy cma wypadnie, brudne nocy plemie?

Na wskros pustyni krzyzuja sie drogi:

Nie przemysl kupcow ich ciagi wymyslil,

Nie wydeptaly ich karawan nogi;

Car ze stolicy palcem je nakryslil.

Gdy z polska wioska spotkal sie uboga,

Jezeli trafil w polskich zamkow sciany,

Wioska i zamek wnet z ziemia zrownany

I car ruiny ich zasypal - droga.

Drog tych nie dojrzec w polu miedzy sniegi,

Ale srod puszczy dosledzi je oko:

Proste i dlugie na polnoc sie wloka,

Swieca sie w lesie, jak w skalach rzek biegi.

I po tych drogach ktoz jezdzi? - Tu cwalem

Konnica wali przyproszona sniegiem,

A stamtad czarnym piechota szeregiem

Miedzy dzial, wozow i kibitek walem.

Te pulki podlug carskiego ukazu

Ciagna ze wschodu, by walczyc z polnoca;

Tamte z polnocy ida do Kaukazu;

Zaden z nich nie wie, gdzie idzie i po co;

Zaden nie pyta. Tu widzisz Mogola

Z nabrzmialym licem, malym, krzywym okiem;

A tam chlop biedny z litewskiego siola,

Wybladly, teskny, idzie chorym krokiem.

Tu blyszcza strzelby angielskie, tam luki

I zmarzla niosa cieciwe Kalmuki.

Ich oficery? - Tu Niemiec w karecie,

Nucac Szyllera piesn sentymentalna,

Wali spotkanych zolnierzy po grzbiecie.

Tam Francuz gwizdzac w nos piesn liberalna,

Bledny filozof, karyjery szuka

I gada teraz z dowodzca Kalmuka,

Jak by najtaniej wojsku zywnosc kupic.

Coz, ze polowe wymorza tej zgrai,

Kasy polowe beda mogli zlupic,

I jesli zrecznie dzielo sie utai,

Minister wzniesie ich do wyzszej klasy,

A car da order za oszczednosc kasy.

A wtem kibitka leci - przednie straze

I dzial lawety, i chorych obozy

Pryskaja z drogi, kedy sie ukaze,

Nawet dowodzcow ustepuja wozy.

Leci kibitka; zandarm powoznika

Wali kulakiem, powoznik zolnierzy

Wali biczyskiem, wszystko z drogi zmyka,

Kto sie nie umknal, kibitka nan wbiezy.

Gdzie? - Kto w niej jedzie? - Nikt nie smie zapytac.

Zandarm tam jechal, pedzi do stolicy,

Zapewne cesarz kazat kogos schwytac.

"Moze ten zandarm jedzie z zagranicy?

Mowi jeneral. - Kto wie, kogo zlowil:

Moze krol pruski, francuski lub saski,

Lub inny Niemiec wypadl z cara laski,

I car go w turmie zamknac postanowil;

Moze wazniejsza pochwycona glowa,

Moze samego wioza Jermolowa.

Kto wie! ten wiezien, chociaz w slomie siedzi,

Jak dziko patrzy! jaki to wzrok dumy:

Wielka osoba; za nim wozow tlumy:

To pewnie orszak nadwornej gawiedzi;

A wszyscy, patrz no, jakie oczy smiale;

Myslilem, ze to pierwsze carstwa pany,

Ze jeneraly albo szambelany,

Patrz, oni wszyscy - to sa chlopcy male.

Co to ma znaczyc, gdzie ta zgraja leci?

Jakiegos krola podejrzane dzieci".

Tak z soba cicho dowodzcy gadali;

Kibitka prosto do stolicy wali.

PRZEDMIESCIA STOLICY

Z dala, juz z dala widno, ze stolica.

Po obu stronach wielkiej, pysznej drogi

Rzedy palacow. - Tu niby kaplica

Z kopula, z krzyzem; tam jak siana stogi

Posagi stoja pod sloma i sniegiem;

Owdzie, za kolumn korynckich szeregiem,

Gmach z plaskim dachem, palac letni, wloski,

Obok japonskie, mandarynskie kioski

Albo z klasycznych czasow Katarzyny

Перейти на страницу:

Тарас Бурмистров читать все книги автора по порядку

Тарас Бурмистров - все книги автора в одном месте читать по порядку полные версии на сайте онлайн библиотеки kniga-online.club.


Россия и Запад (Антология русской поэзии) отзывы

Отзывы читателей о книге Россия и Запад (Антология русской поэзии), автор: Тарас Бурмистров. Читайте комментарии и мнения людей о произведении.


Уважаемые читатели и просто посетители нашей библиотеки! Просим Вас придерживаться определенных правил при комментировании литературных произведений.

  • 1. Просьба отказаться от дискриминационных высказываний. Мы защищаем право наших читателей свободно выражать свою точку зрения. Вместе с тем мы не терпим агрессии. На сайте запрещено оставлять комментарий, который содержит унизительные высказывания или призывы к насилию по отношению к отдельным лицам или группам людей на основании их расы, этнического происхождения, вероисповедания, недееспособности, пола, возраста, статуса ветерана, касты или сексуальной ориентации.
  • 2. Просьба отказаться от оскорблений, угроз и запугиваний.
  • 3. Просьба отказаться от нецензурной лексики.
  • 4. Просьба вести себя максимально корректно как по отношению к авторам, так и по отношению к другим читателям и их комментариям.

Надеемся на Ваше понимание и благоразумие. С уважением, администратор kniga-online.


Прокомментировать
Подтвердите что вы не робот:*
Подтвердите что вы не робот:*